Jadąc dzisiaj do pracy, pierwszy dzień po 20 miesiącach, w głowie układałam sobie tego posta, co napiszę, jak ubiorę to w słowa.. Czy pisać szczerze, czy dla własnego samopoczucia może ubarwić sobie ten dzień?
Przepraszam Was, ale ten post to z tych z serii, co mi ślina na język przyniesie.
Wstałam rano, prysznic, mejkap i jazda do pracy na 9.00. Milucha dała mi buzi, pomachała.. pewnie myślała, że do sklepu jadę. Ludzie, jaki ja miałam żal w oczach, telefon do Zuzy, żeby usłyszeć słowa otuchy. No ta dziewczyna to miód na moje serce. Prawie się poryczałam.. Machałam tylko płytą CD przed oczami, co by mój mejkap w całości pozostał. Jakoś trzeba było wyglądać mówiąc w pracy : JESTEM :-)
Dyrektor z uśmiechem przytulił i wyraził swoją radość, że wróciłam.. To miłe, ale nie mogłam tego odwzajemnić.. I nie dlatego, że leniem śmierdzącym jestem, że praca jest zła ale dlatego, że to moje dziecię nie jest obok mnie.. Zostało z tatą.. teraz pewnie sobie drzemkę ucina.. a może już się budzi, bo z tatą zabawa inna niż z mamą.. czy tęskni? nie wiem.. ja szalenie... i wiem, że praca unormuje mój dzień, wprowadzi nowy harmonogram, i inaczej będę spędzała czas z Milką, będąc już w domu.. ale na razie muszę poradzić sobie z sobą, przestawić się.. przypomnieć.. wypadłam z rynku na prawie 2 lata.. odbudować kontakty trzeba przecież.. niektóre przyjemne, inne mniej..
A jeżeli ktoś z Was myśli, że fajnie wyrwać się z domu i inwestować w siebie, to zgodzę się, a jak .. ale ja na razie wciąż jestem na etapie, że wolę inwestować w siebie świeże powietrze i promienie słoneczne z milkowych spacerów..
Na szczęście mam nienormowany czas pracy.. jak tylko zacznę osiągać wyniki , będę mogła sobie pozwolić na job w domu lub krótsze pobyty w biurze.. przede mną jednak walka o klienta, telefony, ofertowanie itp.. zanudzać nie będę...
w związku z karmieniem piersią, skorzystałam z dwóch półgodzinnych przerw.. skumulowałam to i będę kończyć dzień godzinę wcześniej...
i tak patrzę teraz na zegarek, tego posta pisząc, 12:15.. za niecałe 4 godziny jadę do niej. jadę.. Warszawo, bądź łaskawa.. poprowadź drogą bez cholernych korków...
Ojj, wyobrażam sobie jak Ci ciężko...Ale dzielna jesteś. I Ty, i Mila z Tatą ;)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się :) ściskam :)
OdpowiedzUsuńNajtrudniejszy pierwszy krok...będzie dobrze!!Ściskam Cię mocno kochana, a Mila na pewno z tatkiem będzie się bawić cudownie:)
OdpowiedzUsuńOni tak. Tyle tylko ze chciałabym do nich dołączyć :)
UsuńPowodzenia! Najgorsze są początki..
OdpowiedzUsuńDokładnie
UsuńPierwszy krok chyba najtrudniejszy, trzymam kciuki, żeby było już tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuń:-***
UsuńPrzede mną jeszcze sporo czasu z Lilią, ale aż się boję pomyśleć co będzie kiedy i ja wrócę do pracy...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki Kochana, by z dnia na dzień było Ci coraz lżej!
Ściskam i całuję :***
Dziękuje bardzo :-***
UsuńPowodzenia, mam nadzieję, że wszystko się Wam ułoży i będzie coraz łatwiej..
OdpowiedzUsuńOby!
UsuńTrzymam kciuki za powrót bez korków! :)
OdpowiedzUsuńZłe nie było:)
Usuńnie wiedziałam, że wracasz do pracy. chyba coś przeoczyłam. gapa ze mnie.
OdpowiedzUsuńbędzie dobrze. masz motywację do dobrych wyników :)
Jakoś o tym nie pisałam wiec luz :)
UsuńJa ja to dobrze znam, wróciłam równo tydzień temu i czuję się jak kosmitka a moje uczucia ocierają się o psychozę lub depresję, wiem że będzie lepiej, że się przyzwyczaję, ale narazie jest do duuuuuuupy.
OdpowiedzUsuńŁączę się w bólu i łzach :)
A z kim zostaje Mała jak Tatusia nie ma, z nianią ?
Nie. Nie mamy niani
UsuńAnula, będzie git;* Tak, jak pisałam rano, jutro już czwartek;-)
OdpowiedzUsuń:-******
Usuńbedzie dobrze, ja juz nawet nie pamietam swego powrotu do pracy... ale Szymon mial wtedy 9 miesiecy wiec to troche inna historia :/ uwazam ze takie "wyrwanie" sie z domu jest zdrowe dla obojga :)
OdpowiedzUsuńJest w tym racja. Jak najbardziej sie zgadzam ale ja chyba jeszcze nie chce. Chociaż pewnie im pózniej tym gorzej :)
Usuńojej, wyobrażam sobie co czułaś :( życzę dużego powera żeby dzień szybko zleciał :)
OdpowiedzUsuńDzieki
UsuńOjej, kochana trzymaj się :*
OdpowiedzUsuńja łatwo wdrożyłam się w pracę, bo miałam Martynkę 300 m od swojej pracy ( u babci ) , więc było mi łatwiej. Ale doskonale Cię rozumiem!
To super,że mogłaś z nią być aż tak długo.Ja wracałam do pracy jak Ala miała 7 m- cy.
OdpowiedzUsuńKażdego dnia będzie wam łatwiej,tobie na pewno bo mała zapewne świetnie się z tatusiem bawi.
Trzymamy mocno kciuki:)
A miną Mili na tym zdjęciu rozkoszna.
To prawda. Długo byłyśmy razem
UsuńAniu - a ja pamiętałam i myślałam o WAS ... Jesteś świetną Kobietką - jestem pewna, że wszystko się unormuje - potrzeba tylko jednego....czasu ...i tu niczego nie ma co przyspieszać ...ściskam ciepło i zaciskam piąchy - za te korki :)))
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci Skarbie :-*
UsuńTyle matek przed nami dało radę, to i my damy...mam nadzieję;)Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńFakt. Ale ja w tym temacie jestem egoistką :)
UsuńI love you!!! Bedzie dobrze 😘😘😘😘😘😘
OdpowiedzUsuńI love You too:)
UsuńAniu, będzie dobrze, no. Chyba najtrudniejszy pierwszy krok, Ty już masz go za sobą. Wiem, że musi Ci być ciężko, bo mi po przeczytaniu tego co napisałaś łzy do oczu napłynęły.
OdpowiedzUsuńOby Ci godzinki bez Mili szybciutko płynęły :*
Złe nie było. Ale gorzej niż z nią :-****
UsuńMyślałam cały dzień o Was! Trzymam mocno kciuki za ten początkowy okres - aby szybko minął! :*
OdpowiedzUsuńDokładnie. Trzymaj :-*** przyda sie :)
UsuńJestem w Wami od początku :) A raczej z waszym blogiem :)
OdpowiedzUsuń"Znamy się " z forum ciązowego :) Mam córeczkę Polę ,też z listopada :) kojarzysz? :D
Gratuluję powrotu do pracy-teraz będzie już"z górki"
Buziaki od Polusi dla Milusi :*
Jasne. Dziękujemy bardzo. Na forum dawno nie byłam. Co tam ciekawego?
UsuńPotem szukacie niani czy docelowo z tata a może żłobek? Tata dobra rzecz... Ja musiałam zostawić z niania ale nie narzekam
OdpowiedzUsuńjeszcze nie wiemy... zobaczymy...
UsuńEchh nie mam maleństwa ale podejrzewam co czujesz :( nie wiem jak to kiedyś u mnie będzie...
OdpowiedzUsuńNiebawem bo w czerwcu czeka to mnie. Już się boję jak zostawię mojego Ksawula. A z drugiej strony chce mi się do ludzi i tematów innych niż kupa, zeby, jedzenie, pranie, prasowanie, itp itd. Dylemat będzie nie mały a i pewnie łzy popłyną. Też będę błagać warszawkę o brak korków :)
OdpowiedzUsuńPamiętam ten moment .... tylko mój Młody miał wtedy niepełne pół roku .....niestety....
OdpowiedzUsuńDasz radę, pierwsze dni najgorsze ....!!!