Tak, wczoraj nią byłam.. Zdecydowanie. Wybaczyć sobie nie potrafię. Wciąż mam jej żal w swoich oczach.
Zaczęło się od tego, że była Majówka. W końcu mogliśmy we trójkę spędzić więcej niż jeden dzień w weekend. Mieliśmy całe dwa dni. Piątek i sobotę. Było cudnie. Razem, bez pośpiechu. Piątek co prawda deszczowy ale i tak udało nam się go fajnie przeżyć. Sobota, poza wyjazdem na lotnisko, długa i ciepła. Spędzona na tarasie. Za plan wzięliśmy sobie nowe aranżacje roślinne, malowanie, renowacja mebli na tarasie. Najbliższe miesiące spędzimy bowiem właśnie tam.. Ja uwielbiam tego typu prace, Robert mniej ale w tym roku podszedł do tematu z wyjątkową ochotą.. Milka przeszczęśliwa latała obok i pomaga :-)
Przyszła niedziela, pierwszy raz od prawie roku, nie miałam kompletnie ochoty jechać do naszej restauracji. Ba. Czułam wręcz totalny wkurw.
Wykorzystując słońce, pomalowałam stół i donice. Robert z Milą wybierali się do kina. Czułam złość, że ja nie mogę, że muszę jechać do pracy. Fuck. Marzę o powrocie do domu. O braku budzika. O braku dyrektora nad sobą, o braku targetu.
Mila ubrana w nowe spodnie weszła na taras i wysmarowała się przypadkiem lakierobejcą. Ja? Zareagowałam jak idiotycznie chora psychicznie matka. Nakrzyczałam na nią. Zaprowadziłam do łazienki, zdjęłam spodnie i z miną rozwścieczonej matki, powiedziałam, że zrobiła źle. Nie popłakała się. Ale była smutna.
Spodnie wyrzuciłam. Zamówiłam nowe. Pojechali do kina, a ja wściekła przed lustrem nie mogłam makijażu zrobić, bo łzy cisnęły mi się do oczu. Perspektywa spędzenia całego dnia na lotnisku nie pozwalała mi myśleć pozytywnie.. Chciałam jeszcze tego samego dnia ją przeprosić, przytulić ale wiedziałam, że jak wrócę, ona będzie spać.
Przez cały dzień dostawałam od Roberta jej zdjęcia. Cieszyłam się na jej widok. Ona szczęśliwa, ja nie. Do tego przez matkę idiotkę nie przeproszona, nie przytulona.. Dzień mijał wolno. Na chwilę zapomniałam. Tęskniłam jak cholera.
Nie mogę sobie wybaczyć. Robert niejednokrotnie wydaje 5 dych na butelkę wina, a ja się wkurzyłam o głupie spodnie. Przypomniały mi się matki, które dzieciom do piaskownicy wchodzić nie pozwalają, bo sukienka nowa, tudzież sandałki.
Wróciłam do domu.. Przebudziła się.. Przytuliła, wyszeptała "mamusia psijechała".. Pocałowałam, odłożyłam do łóżka, przeprosiłam. Spała dalej.
Kocham!!!!
Mialam dzis rano wybuch i ja , nie ma co sie tlumaczyc. Jestes najlepsza mama na swiecie :*
OdpowiedzUsuńStaram sie :-*
Usuń...w każdej z nas tkwi taka "zła matka" i czasami wyłazi niespodziewanie...przytulić, ucałować, przeprosić i pilnować żeby wyłaziła jak najrzadziej :-)
OdpowiedzUsuńCo racja to racja.
UsuńTeż czasami sama sobie bym przywaliła i obiecuję sobie, że to ostatni raz, że muszę panować nad emocjami. Nie przejmuj się Aniu.
OdpowiedzUsuńps. od jakiegoś czasu też staram się nie przejmować rzeczami materialnymi, powiem banał ale zdrowie najważniejsze :)! Ewelina W. mama Leni.
Uściski!
Wiem wiem. Zgadza sie.
UsuńChyba wszystkie przez to przechodzimy....ja wczoraj zdenerwowałam się na męża, a złość wyładowałam na dziecku....i patrzeć nie mogłam jak ten malutki człowiek patrzył na mnie swoimi cudownymi oczkami nie mogąc pojąć o co chodzi tej "złej matce"...
OdpowiedzUsuńO zesz. Współczuje.
UsuńZła matka-to ta co bije!!!a nie krzyknie...no co ty..daj pokój:)))
OdpowiedzUsuńAna
O jezuuu. Bić? Never!
UsuńAniu, aż sie popłakałam. Jesteś cudowna mamą, pamiętaj. A Mila kocha Cie najmocniej i na pewno juz o tym zapomniała :*
OdpowiedzUsuńŹantan
Wzruszyłaś mnie.... Ania czasami tak jest - po prostu, że robimy, postępujemy nie tak jak byśmy tego chcieli i później żałujemy. Powiem Ci siostra, że ta "lekcja" spowoduje, że będąc wspaniałą mamą, będziesz (o ile to w ogóle możliwe) o jedno doświadczenie "bogatszą".
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńMiałam tak kilka dni temu jak Polka zaczęła raczkować po parkingu. Wkurzony powiedziałam "Polson błagam Cię". Dodam że ładowałam wózek do auta i miałam perspektywę wycieczki na 4 piętro z zakupami. Najważniejsze że wiemy jakie to chu..
OdpowiedzUsuń:-) ach ten Polson.
Usuńnic nie martw (poklepuje i przytulam:)) każdy tak ma - KAŻDY.
OdpowiedzUsuńLove M :-)
Usuńech czasami tak bywa zdenerwowanie nie wiadomo dlaczego i najczęściej za mocno na dziecku się wyładowujemy zdarza się każdej matce tak mi się wydaje ale nie każda Mama ma odwagę się przyznać....
OdpowiedzUsuńW tym poście są prawdziwe, autentyczne emocje – wycisnęły u mnie łzy . Te nasze reakcje wywołane są brakiem czasu- ja także tak mam – ale wiem, że to nie jest usprawiedliwienie i wiem, że nadal będę popełniała błędy. Moja Mama by powiedziała „ po co ubrałaś jej taką sukienkę , wykonując takiego typu prace” ale ja bym i tak nie posłuchała . Powodzenia , pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJesteśmy tylko ludźmi, każdemu czasami lekko puszczą nerwy - też mam to za sobą (nie ma to jak rozbrykany 5 latek...). Ważne, że potem umiemy sie przyznać i przeprosić.
OdpowiedzUsuńOj kochana...jesteś normalna! Jesteś matką - jesteś człowiekiem!! Pozostały komentarz jest zbędny :)
OdpowiedzUsuńAniu jeśli mogę zapytać jak u Was z przedszkolem? Macie już wyniki?? Bo my dalej czekamy i czekamy i nie mam pojęcia ile będziemy jeszcze czekać...
Pozdrawiam !
Dajemy do prywatnego :-)
OdpowiedzUsuńJak my wszyscy, jesteś tylko człowiekiem. A człowieki mają to do siebie,że popełniają błędy ;)
OdpowiedzUsuń